Słowianie
Najtrudniejszy pierwszy krok
Najtrudniej jest zacząć, zwłaszcza jak ma się pustkę w głowie. A ona miała niesamowita pustkę od teraz do…chwilę przed teraz. Właściwie minęło już kilka dobrych godzin, ale w bagażniku, związana z workiem na głowie, straciła rachubę czasu. Nie pamiętała nic, ocknęła się przez wyboje na drodze. Pewnie wywieźli ją gdzieś w głąb lasu lub na pole. Było ich kilku, bo słyszała różne głosy: pierwszy spokojny, drugi obojętny, trzeci nerwowy, a reszta tonęła w odgłosach włączonego radia. Starała sobie przypomnieć cokolwiek, niestety zdołała ustalić tylko, że wróciła z pracy. Co robiła przez resztę dnia pozostawało na razie zagadką.
Samochód zatrzymał się. Ktoś otworzył bagażnik i dwie pary rak podniosły ją. Nikt się nie odzywał; owiał ją lekki wiaterek i sosnowy zapach. Materiał był na tyle cienki że dostrzegła ognisko, ale była noc i nie widziała nic więcej. Niski obojętny głos kazał jej usiąść i o nic nie pytać. Przecież i tak się nie odzywam – pomyślała. Tętniło jej w głowie, miała lekkie zawroty i łzawiły jej oczy. Mimo, że było późne lato zaczynało się robić chłodno. Miała na sobie tylko wytarte dżinsy i luźny sweterek, a to było stanowczo za mało jak na niezapowiedzianą wycieczkę krajoznawczą po lasach i kniejach roztocza.
Ktoś uklękną obok niej i ściągnął jej worek. To nic osobistego – powiedział podając jej butelkę z woda. Odmówiła kręcąc powoli głową. Starała się ze wszystkich sił przypomnieć sobie skąd zna tę twarz: ze sklepiku osiedlowego ? Poczty ? A może to nowy kurier z jej pracy ? W panice zaczęła się rozglądać szukając ratunku, ale na próżno. Otaczali ją obcy ludzie, trzech mężczyzn i dwie dziewczyny, niewiele starsze od niej.
– Musimy to zrobić, a ty jesteś naszym narzędziem do celu – zaczął tłumaczyć Nerwowy. Każdy z nich wyglądał jak satanista, fan metalu albo innego rocka, jednakże pośrodku lasu przy walących się szczątkach starej leśniczówki było jej zupełnie obojętne kim są. Chciała jak najszybciej wrócić do domu.
– Co chcecie zrobić ? Dlaczego ja ? – zapytała cicho.
– Chyba los tak chciał – smutno uśmiechnął się Obojętny odchodząc.
– Dlaczego ja ?! Nie możecie wziąć kogoś innego ?! Nie zgadzam się ! Będą mnie szukać !
– Nie krzycz, tu i tak oprócz nas nikogo nie ma. Szukać ? Tu jest więcej drzew niż ludzi, naokoło same lasy, zanim cię znajdą zostaną po tobie białe kości – widać było, że Nerwowy traci cierpliwość. – Dobra zaczynajmy, bo za chwilę północ i księżyc już wyszedł zza chmur.
Rozłożyli 4 świece, jakieś gałązki i kilka innych rzeczy których nie rozpoznała. Aha, czyli to jest czarna msza tak ? Sama nie wiedziała czy się śmiać czy płakać. Do tej pory myślała, że w takie rzeczy bawi się tylko gówniarzeria, a nie niemal dorośli ludzie. Spokojny otworzył jakąś teczkę i zaczął coś recytować. Dziewczyny w milczeniu rozsypywały jakiś proszek z czarnych woreczków, który w świetle ogniska wirował i tańczył na wietrze. Chciała uciec, ale zanim się zerwała z ziemi dwóch z nich ją podniosło i wprowadziło do kręgu. Wyrywała się uporczywie, ale była to z góry przegrana walka. Trzeba się było zapisać na to ajkido czy inne gówno – pomyślała ze złością i łzami na policzkach. Strach tak bardzo ją sparaliżował, że nie mogła krzyczeć. A potem straciła przytomność. Znowu, przynajmniej ten punkt tego dnia jest stały – zdążyło jej przemknąć przez głowę.
Nic nie czuła. Jak otworzyła oczy był już dzień, ale coś było nie tak. Wszystko było jakieś szare,mimo że słońce było już wysoko. Leżała dokładnie tak, jak ja zostawili, ale czuła się inaczej. Najpierw myślała, że to był głupi żart śmieszków z pracy, filmik już krąży po youtube, a oni wyskoczą zza krzaków jak hieny wrzeszcząc: mamy cię !! Posiedziała chwilę próbując zebrać myśli i ogarnąć to, co się wczoraj stało. Siedząc tak i czując się jak ostatnia sierota zobaczyła z boku mężczyznę, który z uśmiechem jej się przyglądał. Ubrany był wielce niestosownie jak na wojaże po lasach. Nawet dobrze skrojona marynarka czarna czy granatowa, przez tą szarość nie mogła się zdecydować co do koloru, a do kompletu spodnie w kant. Nie pasowała tylko czerwona muszka i buty, o zgrozo też czerwone.
– Dzień dobry – powiedział nie przestając się uśmiechać.
– No nie wiem czy dobry – odparła z wahaniem. Nie wiedziała czy on też tu wczoraj był, czy raczej to ktoś kto zgubił się tu po jakiejś imprezie integracyjnej przy ognisku.
– Bardzo źle ? – jego uśmiech powoli zaczynał ją irytować.
– Czy ja wiem? Wczoraj chyba jacyś sataniści odprawiali tu czarną msze, której byłam gościem honorowym. Podobno nawet mnie zabili, wiesz coś o tym ?
– Z tego co się orientuje to na pewno nie byli sataniści. – zdecydowanie podkreślił “na pewno”.
– Powiesz coś więcej ?
– Kilka wyjaśnień należy ci się jak najbardziej. Następnie zaproponuje ci coś adekwatnego do tych pięknych okoliczności przyrody. – Mimo wszechobecnej szarzyzny słonko przygrzewało, wiaterek powiewał, ptaszki ćwierkały; tak jakby się nic kur…a nie stało.
– To co, ja siedzę i przyswajam twoje rewelacje, bo coś czuję, że jak wstanę to znowu odlecę.
– A tego byśmy nie chcieli prawda ? Chcesz wersje dłuższą czy krótszą ? – Wzruszyła ramionami. – Dobrze więc, będzie taka jaka wyjdzie. A więc wczoraj, w tych pięknych okolicznościach przygody o których już z reszta wspomniałem, zostałaś złożona w ofierze przez tamtych uroczych panów i panie, którzy naiwnie wierzyli, że los dzięki temu się do nich uśmiechnie. – Wyrecytował jednym tchem z szerokim uśmiechem.
– Czyli jednak sataniści. A to co, cyrografy się skończyły, że trzeba było średniowiecznych metod ?
– Hahaha. No proszę, rzadko się zdarza, aby ktoś tak tryskał humorem. Nie, nie sataniści. To coś innego. Rytuał był z tych starosłowiańskich, a skierowany został do Świętowida. Takiego tam, możesz nie znać. Generalnie chodzi o to, że dzięki twojej śmierci zapewnili sobie dobrobyt i szczęście. No przynajmniej przez jakiś czas. – Uśmiechną się chytrze.
– Świętowid ? Faktycznie pierwsze słyszę. Może Światowid – ta nazwa coś mi się obiła o uszy. Uśmiechasz się jaka baba z Radomia.
– Baba ? Z Radomia ? Tej to ja z kolei nie kojarzę. On ma różne imiona i w sumie nie ma co się dziwić, że go nie znasz, w szkołach to tylko Zeusy, Marsy i inne Sokratesy. Cudze chwalicie i tak dalej. Jakby się przyłożyli do rodzimych tradycji to od razu by się weselej zrobiło. – Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
– Odbiegasz od tematu. Mam rozumieć, że tak bez pytania o zdanie zadecydowali o moim losie. Bez uwzględnienia moich planów, marzeń i w ogóle tak mnie porwali i zabili. Więc czemu żyję ? I kim ty jesteś ?
– Planów? A jakie ty miałaś plany ? Awans w pracy, ślub, dzieci i wnuki to dla Ciebie wielkie plany ? Teraz możesz znacznie więcej łącznie z możliwością zemsty. Czy to nie lepsza alternatywa ? A co do mnie, to możesz mi mówić Weles albo Wiesiek, też mi się podoba. I ja właśnie jestem od pilnowania takich obrzędów.
– Trochę to mnie wszystko przerasta. Jesteście czymś w rodzaju bóstw ? Gdzie w takim razie jest miejsce dla Boga ? – Spojrzał na nią unosząc brwi. – Chyba wiesz co nieco o współczesnych religiach na topie ?
– Faktycznie możesz nas bardziej kojarzyć ze starych mitologii słowiańskich. Ależ Bóg jest. Zapewniam cię. Jest i patrzy. Musisz wiedzieć że oprócz ludzi, aniołów i demonów jest jeszcze masę innych istot, których zwykli śmiertelnicy nie widzą, a które muszą się liczyć z Jego obecnością. Dla ciebie to brednie, dawne wierzenia, stare mity, ale my istniejemy. Świat jest jak kinder niespodzianka. Czekolada jest płaszczyzną w której do tej pory egzystowałaś, a ta zabaweczka w środku jest światem w którym jestem ja i już teraz i ty.. Ale opakowanie zawiera obydwa światy. Ludzie mają wolny wybór, w który On nie może ingerować, a tamci panowie i panie swojego dokonali. Twoje życie na płaszczyźnie ludzkiej się zakończyło.
– Nie powinnam zatem trafić przed sąd ? Niebo, czyściec takie sprawy ?
– Normalnie tak się dzieje, ale rytuał był odprawiony z zadziwiająca dbałością o szczegóły, więc twoja dusza przeszła do naszej płaszczyzny. Ale pamiętaj, że tu też masz wybór i za wszystko co zrobisz odpowiesz po śmierci.
– Ale ja już chyba umarłam ? Czy nie, bo zaczyna mi się mieszać.
– Twoja śmierć była przejściem. I jeśli nie zdarzy się nic nieprzewidzianego to przeżyjesz dokładnie tyle, ile miałaś przeżyć normalnie. Tam zostawiłaś swoją ziemską powłokę wraz z jej ograniczeniami i słabościami. Niestety na razie jesteś zbyt słaba, aby pomykać sobie tylko jako dusza, więc załatwimy ci jakąś sympatyczną skorupkę. – I znowu szeroki uśmiech.
– Ok to czaje. Ale ich spotka jakąś kara ? Policja będzie mnie szukać i znajdą moje ciało i jakoś dojdą, że to oni ? Po śladach opon czy coś ? No mamy dwudziesty pierwszy wiek, tak czy nie ?
– Mamy, mamy, ale już niedługo.
– Czyli ? Będzie kryzys i wszystko kolapsnie ? A może jest szansa, żebym jednak wróciła do swojego czekoladowego świata ? Mam wrażenie, że nie pasuje tu do was.
– Ostatnio bardzo modny jest ruch bio, eko czy jak tam się to zwie. Świat się zmienia, ewoluuje, myślisz, że to odchodzenie od chemii na rzecz naturalnych produktów to tylko spisek koncernów zafiksowanych na punkcie naturalnych składników ? To spisek, ale nie ludzi tylko właśnie nas, istot które już za długi egzystują w tej szarej strefie. Oczywiście to tylko przykład, każdy z nas ma inne interesy tu wśród ludzi. Jedni z nas wycinają puszcze amazońskie, a inni sadzą je z powrotem.
– Po co ? Źle wam tu gdzie żyjecie ? Po cholerę pchacie się tam gdzie i dla ludzi powoli robi się za mało miejsca ?
– Bo wasza płaszczyzna daje więcej możliwości których wy nie potraficie wykorzystać. Taka sytuacja widzisz. Generalnie możemy sobie chodzić do kina, teatru czy na inne wystawy, ale ludzie nas nie mogą zobaczyć. Na razie. Widząc ile potencjału się u was marnuje niektórzy z nas mówią: dość.
Spojrzała na swoje dłonie i wtedy dostrzegła że ma dziurę na piersi po lewej stronie.
– Co to jest ??
– Aaaa to, musieli je wyciąć.
– Po co ? Jako trofeum ? – Tak ją to przeraziło, że zupełnie zignorowała jego ostatnie słowa.
– Coś w tym stylu. Muszę je mieć przy sobie, aby wszystko działało jak należy.
– Jakim trzeba być człowiekiem, żeby dla odrobiny szczęścia kogoś zabić ?
– Chyba desperatem. Toczeni przez nałogi, z ogromnymi długami i ścigani przez niejedną mafię nie dostrzegli innych rozwiązań.
– Ok, abstrahując od tych desperatów, wy się pchacie się do nas, więc to znaczy, że jest jakieś przejście od was do nas. Więc może ja też bym mogła wrócić ? I zapomnieć ? – Podjęła próbę negocjacji mając nadzieję, że coś ugra.
– Niestety nie masz takiej energii, jesteś zbyt młodą duszyczką po tej stronie.
– Czym ty się w ogóle Wiesiek zajmujesz ? Pilnujesz żeby las się nie zajął od ogniska ? Czy zbierasz puszki po piwie ? – Jak na tak poważny obrzęd było ich na około stanowczo za dużo. Pewnie promocja w markecie na tanie sikacze była.
– Hahaha. Ja jestem też uosobieniem szczęścia i dobrobytu. Takim rogiem obfitości – to na pewno kojarzysz z mitów greckich.
– Cooo ? Myślałam że szczęście to coś nieuchwytnego, unikalnego i indywidualnego dla każdego z nas. A nie gość, który gada jakieś bajki w lesie.
– Haha, zdziwiona ? Rozczarowana ? A to psikus. Ale uważaj, bo to ode mnie zależy jak skończysz.
– Więc to nie koniec ? A to ciekawe. – Odparła z przekora. – Więc jak to jest, że my o was nie wiemy? Skąd się wzięliście ? Jak sobie egzystujecie ?
– Mechanizm jest bardzo prosty. Jak czegoś baaardzo chcesz to to dostaniesz. Ludzka wiara powołała nas do życia. Peruna, Światowida, Marzannę i tych wszystkich pomniejszych, których nie znasz.
– I ciebie.
– I mnie. Im więcej ludzi w nas wierzyło, tym większa siłę mieliśmy. Ale obecnie coraz więcej osób nie wierzy w nic, powszechna liberalizacja cieszy tylko nielicznych. Ale my w tym właśnie widzimy naszą szansę na ponowne odrodzenie.
– Czekaj, ale przecież w Grecji wierzyli kiedyś w Zeusa, a w tam na północy w Thora ? Więc jak to jest ?
– Ziemia jest podzielona na kontynenty i państwa, podobnie jak ta płaszczyzna. Odpowiedniki tych granic, podobnie jest tutaj. Nie oddają one jednak tego, co widziałaś na mapie w szkole, odnoszą się raczej do tych granic przed wiekami. Z resztą, to trochę bardziej skomplikowane. W każdym razie na terenach dawnego Imperium Rzymskiego odnajdziesz odpowiedniki Posejdona, Ateny i innych Kronosów, a tam na mroźnej północy Lokiego, Odyna i Walkirie. Ale tu są tereny słowiańskie, więc i bóstwa są odpowiednio inne.
– I co ? Tak po prostu wejdziecie do naszego świata mówiąc: to my, starzy bogowie, zróbcie nam miejsce ? To nie wypali. Mówi ci to średnio rozgarnięta duszyczka.
– Ależ my wiemy, że to było dobre jakiś czas temu. Teraz musimy iść w zgodzie z panującymi trendami i uwspółcześnić nasz wizerunek. Dlatego właśnie wkraczamy powoli we współczesny rynek każdego rodzaju. Maczaliśmy palce niemal w każdym kryzysie w twoim świecie. Takie z nas sprytne bestie.
– To straszne. Mam nadzieję jednak, że nie dostanę angażu w tej tragedii, którą gotujecie dla mojego świata ? – Ciągle myślała, że to jakiś zły sen i za chwilę się obudzi.
– Spokojnie dziecino, masz rolę w tej sztuce i to nawet sporą. No, ale musimy się zbierać, wstawaj. – Spojrzał na nią z zadumą. – W ogóle ogarniemy cię jakoś. Nie możesz tak wyglądać.
– A kto mnie widzi ?
– Ja. I to wystarczy.
Otrzepala się ze szczeciny. – Jako uosobienie szczęścia też powinieneś inaczej wyglądać. – Powiedziała ze złością.
– Kochana, mamy dwudziesty pierwszy wiek i mój image też idzie z duchem czasu. Poza tym w tej branży nie mogę wyglądać jak podrzędny atyścina tylko jak człowiek sukcesu, czym poniekąd jestem. – Podrapał się do brodzie mierząc ją wzrokiem.
– Taaa. Wszystko się zgadza oprócz słowa człowiek. A muszka w ogóle nie masuje do twojej marynarki. Już nie wspominając o tych butkach. – Pokręciła głową z niedowierzaniem. – Człowiek sukcesu nie musi zakładać nawet krawata, bo i tak ma na wszystko wyjebane. A to co widzę wygląda nieco sztucznie.
– No chodźmy już. Czas nagli. – Puścił jej uwagi mimo uszy, chociaż trochę go uraziły. Uważał, że ma swój niepowtarzalny, zajebiście czarownicujący styl.
– Jak chodźmy ? A co z ciałem ? – Wskazała na swoje zwłoki, które jednak leżały dalej na ziemi. Tak mnie zostawimy tu ?
– No przecież tobie to już bez różnicy po tej stronie, no nie ? Z resztą zaraz będzie burza i coś czuję, że ktoś za nich ten burdel posprząta. – Dodał z uśmiechem.
Wokół walały się jakieś skrawki materiałów, kawałki podartych kartek i puste puszki po piwie. Oby Perun na czas wszystko posprzątał, bo tylko policji nam tu brakuje, pomyślał.
– No przeraża mnie twoja obojętność dla, jakby nie było, mojego ciała z którym się zżyłam.. – Patrzyła na siebie z ogromnym żalem. Dopiero tego zaczęło do niej dochodzić co się stało, co się skończyło i poczuła strach przed tym co będzie. Przed tym czego nie rozumie i o czym do tej pory nie miała pojęcia. Wyczuwając jej myśli położył jej delikatnie rękę na ramieniu.
– Nie będzie tak źle. Jak zamykają się drzwi to ktoś inny otwiera okno. Ty masz otwarte takie ogromne, tarasowe, zadbałem o to.
– Haha tak, bo przez zwykłe moje ego by się nie zmieściło. Czemu ty się cały czas uśmiechasz ?
– Bo wesoły chłopak ze mnie. – Jego oczy były niemal czarne, błyszczały. Czuła, że za nimi jest ktoś inny, a to co widzi, to tylko przyjemna powłoka, żeby jej do reszty nie wystraszyć. Nawet jego twarz była przeciętna i nie warta zapamiętania. W tym momencie usłyszeli dzikiego gołębia. Czyli wszystko zgodnie z planem, uśmiechnął się pod nosem.
– Idziemy, to już ostatni dzwonek. To tylko ciało, które ograniczało to, co może twoja dusza. Nie ma co płakać. Winda czeka.
Za nimi faktycznie stała winda. Może nie metalowa czy szklana, ale drewniana w dziwne ornamenty, podobne całkiem do niczego co do tej pory znała.
– Całkiem nowoczesna opcja jak na istoty z przed wieków.
– Podoba się ?
– Jak się ten dzień skończy to Ci wtedy odpowiem. – Czuła, że nie ma wyjścia i albo pójdzie z nim albo to będzie jej koniec. Najtrudniejszy pierwszy krok.
– Oj obawiam się, że ten dzień tak szybko się nie skończy. – Oczywiście się uśmiechną.
Autor: Renata Smaga