Może być i tak
Może być i tak Drużyna pięciu zbrojnych – w łuki, topory i włócznie gnała na wierzchowcach. Klapacz, bo tak go od mielenia jęzorem zwali, ciągle poganiał kompanów. Nieco podpity u jednego z kmieci, marzył już tylko, aby gdzieś lgnąć, przespać resztę dnia. Wiedział jednak, że musiał jeszcze przed tym dotrzeć do grodu, by kneziowi zdać co widział. Droga zawiła się przy rzeczce, krótkim biegiem przechodząc przez gęsty las, dość wąskim przesmykiem, aby po tym już wzdłuż wody niemal prosto pomknąć…